W marcu jak w garncu

Wracam do wspominanego już wcześniej: jedyną stałą jest zmiana.

Jeśli luty był krótki, to marzec chyba cały przespałem. Praca poza fotograficzna mocno mnie przycisnęła i zdecydowanie zabrakło mi przestrzeni na pozostałe potrzeby. Stąd złapanie oddechu ma miejsce dopiero w kwietniu. Myślami jestem w połowie roku, podobnie jest zresztą z planami.

Podcast. Prowadzę poważną walkę ze sobą. Materiał obrobione czekają na parę sensownych zdań opisu i kliknięcie przycisku opublikuj. Czy raczej… Zaplanuj publikację. Muszę usiąść do materiałów promocyjnych, a do nadrobienia mam tyle tematów przez moje odcięcie marcowe, że nie wiem kiedy to wszystko uda mi się zrobić…

Przestrzeń na zdjęcia. Znajduję chwilę, żeby się wyrwać. Żeby zapisać, co zauważyłem. Większość prac nadal czeka jako naświetlone bromki srebra, w postaci utajonej… Kiedyś to wywołam, na pewno. Tylko kiedy?

Urodziła mi się seria pomysłów fotograficznych. Muszę przejrzeć swoje archiwa, powybierać co nieco. Porozmawiać o pomysłach z mądrzejszymi ode mnie w tej materii. Brzmi enigmatycznie, ale tak musi pozostać. Tymczasem, aż wszystkiego nie poukładam.

Nie zapowiadam działań, bo wiosna jest u mnie pod znakiem wielu nieprzewidzianych wydarzeń, wyzwań i… Pewnie zmian.

Słowem… Jestem zagoniony. Przyznaję. Snuję jednak plany, porządkuję wspomnienia i ciągle gdzieś biegam. To niby nic złego, tylko że chyba za daleko odbiegłem od reszty. Niemniej: czasem naprawdę muszę.

Wojciech Nawrocki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *