Pano ramo- szerzej patrząc

Uwielbiam dni takie jak ten. Ten, w którym po sporym czasie znalazłem chwilę na element ostateczny, na wisienkę na torcie. Torcie mojej twórczości (jasne, że mogę tak napisać)…

Dziś utworzyłem kolejną galerię, w której (jak to już wspomniałem na threads) nieśpiesznie pojawiać się będą kadry z mojej nauki szerszego spojrzenia na świat. Wydaje mi się, że problem ze wzrokiem mamy globalnie, jako społeczeństwo, a nawet gatunek. To może jednak być temat na nieco inny wpis. Co prawda dopuszczam możliwość, że tej „belki” we własnym oku nie widzę, ale do tego pewnie dojdę. Nieśpiesznie. Jak podczas tworzenia obrazów, które wymagają sporego skupienia na okolicy. Kąt widzenia aparatu, którym wykonuję te fotografie to 141°. Przekadrowuję uzyskany obraz z formatu 6×17 (ścinam ramki filmu), w efekcie tworzę fotografię o stosunku boków 1:3. Na stronie galerii obrazów powstałych za pomocą tego aparatu napisałem, że czuję się jakbym wykonywał trzy zdjęcia na raz. Faktycznie tak jest. Zazwyczaj widzę kadr w kwadracie (i monochromie) zanim go utrwalę. Tutaj muszę się nieco bardziej otworzyć na otoczenie, przez co uczę się też tego szerszego spojrzenia.

Ja w procesie wykonywania zdjęcia aparatem 6×17. Autorką zdjęcia jest moja Córka.

Zazwyczaj moje prace drukowane są w niewielkich powiększeniach. Tutaj jednak potencjał jest ogromny. Wielkość negatywu pozwala na to bez problemu, ale też obraz utrwalony prosi o to, by być otaczającym percepcję odbiorcy. Testowo wykonałem metrowy (po długości) wydruk jednego ze zdjęć ze wspominanej galerii i… Śmiem twierdzić, że mógłby być większy. Myślę, że to też ważna informacja dla osób, które mają sporo wolnego miejsca na własnej ścianie…

Galerię znajdziesz na tej stronie.

Do wpisu załączam moje zdjęcie wykonane przez Córkę. Zabieram ją często na małe spacery, w czasie których rozmawiamy i bywa nawet, że fotografujemy. Używała mojego ulubionego aparatu z obiektywem, mianowicie średnioformatowej Holgi 120N. Przyznam, że mi tak dobrze rozpoznawanie stref ostrości na tym aparacie nigdy nie szło. Co ważniejsze, na zdjęciu poza mną, widoczna jest również czarna skrzyneczka. To narzędzie, którym wykonuję wspominane fotografie. Fantastyczna konstrukcja, która dotarła do mnie prosto z Francji. Nic więcej o samym aparacie nie będę wspominał- kto jest ciekawy jakich najczęściej (nie na wyłączność) używam, to znajdzie sobie tę informację na stronie o mnie. Dodam tylko, że spokój płynący z kadrów wynika w dużej mierze z procesu, który prowadzi do jego uzyskania. Jasność tej konstrukcji to f/233! Naświetlania poniżej minuty, to niezwykła rzadkość. Fotografie otworkowe wykonuję tradycyjnie, „na filmie”. Naświetlone materiały srebrowe własnoręcznie wywołuję i obrabiam.

Co do wielkości, to oczywiście sprawne oko zauważy, że w złudzeniach– czyli galerii fotografii otworkowych wykonanych różnymi aparatami pojawiło się parę „ostrych” i nieco bardziej „dokładnych” obrazów. Zgadza się. Fantastyczne, drewniane pudełko z dziurkami pojawiło się w mojej rodzinie, dając mi sporo radości z wykonywania fotografii na wielkim formacie. Ale do tego wrócę później. Przy fotografii otworkowej, którą (jak się okazuje) głównie się zajmuję: wielkość ma znaczenie. Ale wiedzą to wszyscy, którzy się w niej zatopili…

Dzięki za poświęcony czas.
Wojciech Nawrocki

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *